Zaginięcie latarników z Flannal Isle
W 1899 roku zbudowano tu latarnie morską z pierwszą w Szkocji radiostacją.
Pierwsza wiadomość, że na Wyspach Flannana coś jest nie w porządku, nadeszła 15 grudnia 1900 roku. Parowiec Archtor w drodze z Filadelfii do Leith mijał wysepki wieczorem przy złej pogodzie i odnotował, że latarnia nie działa, a latarnicy nie odpowiadają na strzelane ze statku rakiety. Kapitan zameldował o tym nad ranem 16 grudnia po zawinięciu do portu, ale natychmiastowa akcja nie mogła zostać podjęta z powodu sztormu.
Dopiero w południe 26 grudnia, statek ratunkowy Hesperus dotarł do wyspy. Załoga zauważyła brak flagi na maszcie, na nabrzeżu brak skrzyń zwyczajowo przygotowywanych dla statku zaopatrzeniowego i – co najdziwniejsze – brak któregokolwiek z latarników, którzy zawsze wychodzili na powitanie statków. Jim Harvie, kapitan Hesperusa, dał znak syreną okrętową i wystrzelił flarę ostrzegawczą, ale odpowiedzi nie było.
Spuszczono łódź i Joseph Moore, zmiennik latarników (było ich czterech, przy czym trzej przebywali w latarni, a czwarty – przy rotacyjnych zmianach – odpoczywał na lądzie), został wysadzony na wyspie. Stwierdził, że zarówno brama wejściowa, jak i drzwi do budynku były zamknięte, łóżka niepościelone, a zegary nienakręcone. Dalsze badania wykazały, że lampy były wyczyszczone i napełnione paliwem. Obecność jedynego na wieszaku przy drzwiach kompletu odzieży wskazywał, że któryś z latarników wyszedł z budynku bez niej, co wydawało się zaskakujące ze względu na utrzymującą się sztormową pogodę. Jedynym znakiem mogącym świadczyć o pośpiechu było przewrócone krzesło przy kuchennym stole. Latarnicy zniknęli. Nie znaleziono żadnego ich śladu ani w zabudowaniach, ani nigdzie na wyspie.
Moore i trzej ochotnicy zostali na wyspie dla obsługi latarni, a Hesperus wrócił do stacji w Breasclete. Kapitan Harvie wysłał stamtąd telegram do Northern Lighthouse Board:
Okropny wypadek na Flannanach. Trzej latarnicy, Ducat, Marshall i sezonowy zniknęli z wyspy. Zegary stanęły i wszystko wskazuje na to, że wypadek miał miejsce mniej więcej tydzień temu. Biedaków zwiało pewnie z klifu, mogli też utonąć przy próbie ratowania dźwigu.
Ochotnicy pozostawieni na wyspie przeszukali ją metr po metrze, starając się znaleźć rozwiązanie zagadki. Na wschodniej przystani wszystko było w porządku, ale zachodnia nosiła wyraźne ślady zniszczeń dokonanych przez sztorm.
Ciał latarników nigdy nie znaleziono, a okoliczności i miejsce zdarzenia – samotna, skalista wysepka – pobudzały wyobraźnię. Narodziło się wiele spekulacji. Na przykład: wypadek został uwieczniony w balladzie Wilfrida Gibsona z roku 1912 zatytułowanej Flannan Isle. Poeta napisał w niej o niedojedzonym posiłku sugerując, że stało się coś nadzwyczajnego.
Spuszczono łódź i Joseph Moore, zmiennik latarników (było ich czterech, przy czym trzej przebywali w latarni, a czwarty – przy rotacyjnych zmianach – odpoczywał na lądzie), został wysadzony na wyspie. Stwierdził, że zarówno brama wejściowa, jak i drzwi do budynku były zamknięte, łóżka niepościelone, a zegary nienakręcone. Dalsze badania wykazały, że lampy były wyczyszczone i napełnione paliwem. Obecność jedynego na wieszaku przy drzwiach kompletu odzieży wskazywał, że któryś z latarników wyszedł z budynku bez niej, co wydawało się zaskakujące ze względu na utrzymującą się sztormową pogodę. Jedynym znakiem mogącym świadczyć o pośpiechu było przewrócone krzesło przy kuchennym stole. Latarnicy zniknęli. Nie znaleziono żadnego ich śladu ani w zabudowaniach, ani nigdzie na wyspie.
Moore i trzej ochotnicy zostali na wyspie dla obsługi latarni, a Hesperus wrócił do stacji w Breasclete. Kapitan Harvie wysłał stamtąd telegram do Northern Lighthouse Board:
Okropny wypadek na Flannanach. Trzej latarnicy, Ducat, Marshall i sezonowy zniknęli z wyspy. Zegary stanęły i wszystko wskazuje na to, że wypadek miał miejsce mniej więcej tydzień temu. Biedaków zwiało pewnie z klifu, mogli też utonąć przy próbie ratowania dźwigu.
Ochotnicy pozostawieni na wyspie przeszukali ją metr po metrze, starając się znaleźć rozwiązanie zagadki. Na wschodniej przystani wszystko było w porządku, ale zachodnia nosiła wyraźne ślady zniszczeń dokonanych przez sztorm.
Prawdopodobnie ostatnie zdjęcie latarników
Ciał latarników nigdy nie znaleziono, a okoliczności i miejsce zdarzenia – samotna, skalista wysepka – pobudzały wyobraźnię. Narodziło się wiele spekulacji. Na przykład: wypadek został uwieczniony w balladzie Wilfrida Gibsona z roku 1912 zatytułowanej Flannan Isle. Poeta napisał w niej o niedojedzonym posiłku sugerując, że stało się coś nadzwyczajnego.
Weszliśmy przez drzwi,
Widzieliśmy tylko opuszczony stół,
Na obiad mięso, ser i chleb,
Ale nic nie zostało tknięte,
Ponieważ kiedy siedli do posiłku,
Nagle zadzwonił alarm,
Biegli w pośpiechu,
Wyszli bez chleba,
Zostało tylko przewrócone krzesło.
Inna wersje wydarzeń, że jeden z latarników zamordował dwóch pozostałych, po czym – targany wyrzutami sumienia – rzucił się do morza.
Wnętrze latarni morskiej
Było wiele prób wyjaśnienia tego niesamowitego zdarzenia, jednak żadna z nich nie została potwierdzona.
Najbardziej zaskakujące jest to, że jeden z latarników wychodząc z latarni zamknął za sobą drzwi.
Czy zrobił by tak w przypadku jakiegoś nagłego wydarzenia? Na pewno nie.
Historia ta budzi skrajne emocje wśród ludzi od ponad stu lat.
A jak wy uważacie? Co stało się z latarnikami z Wysp Flannana?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz